W
lutym ukazala sie w Korei Poludniowej ksiazka “Mialam
aborcje”-osobiste relacje 25 Koreanek, ktore przerwaly ciaze. Nie
znam koreanskiego, opieram sie wiec tylko na angielskich fragmentach
i komentarzach-sa one jednak a tyle wymowne, ze mozna pokusic sie o
wyciagniecie wnioskow.
Najpierw
fakty. Obecna ustawa aborcyjna istnieje w Korei od lat 50-tych
ubieglego wieku i przypomina polska, tzn. aborcja jest prawnie
zakazana, sa jednak wyjatki: gwalt, wada genetyczna dziecka,
zagrozone zycie matki. Mimo to, przez pol wieku, aborcja na zyczenie
nie byla karana, zabieg, do 24 tygodnia ciazy, mozna bylo dokonac w
wiekszosci szpitali i klinik calego kraju, szacuje sie, ze rocznie w
Korei ma miejsce ok. 170 tys. razy. Sytuacja zmienila sie nieco kilka
lat temu, gdy prezydent Lee zapowiedzial bardziej stanowcze
egzekowanie zapisow ustawy. Tlumaczyl to troska o moralnosc
publiczna, ale jego przeciwnicy widzieli w tym jeden ze sposobow na
zaradzenie bardzo niskiej dzietnosci w Korei. W praktyce zmienilo sie
tyle, ze rosnac zaczely koszty aborcji, nawet kilkakrotnie- dzis to
wydatek 3-6 tys zl, inny jest takze stosunek niektorych
lekarzy-poczucie, ze lamie sie prawo, wzroslo.
Pierwszym
wrazeniem z wypowiedzi tych kobiet, jest fetyszyzacja seksu w Korei.
Z jedej strony dominujaca norma spoleczna uznaje wspolzycie przed
slubem za cos wstydliwego, z drugiej jest to powszechne. Miedzy
jednym a drugim swiatem daje sie latwo balansowac, po prostu o
pewnych rzeczach sie nie mowi, a mieszkanie na kocia lape jest
nezwykle rzadkie. Problem zaczyna sie wtedy, gdy mloda, albo nawet i
dojarzala kobieta zajdzie w ciaze bez slubu i wyjdzie to na jaw. W
powszechnej percepcji oznacza to bowiem, ze kobieta ta jest latwa,
nie potrafi kontrolowac swoich zadzy, a nawet oddaje sie perwersji.
Wypowiedz
20-latki: ‘Ludzie wspolzyja przed slubem. Przeciez to, ze zaszlo
sie w ciaze nie znaczy, ze uprawia sie seks bez przerwy albo w
perswrsyjny sposob, a jednak gdy dotyczy to niezameznej kobiety ma
ona wielkie poczuczucie winy. Ludzie sa tacy konserwatywni i
perwersyjni gdy chodzi o sex, jak slysza, ze jestes w ciazy, patrza
na ciebie jakby chcieli powiedziec ..a ona robi to pewnie bez
przerwy”.
Inna
osoba: “Zaszlam w ciaze uzywajac naturalnych metod, wstydzilam
sie powiedzc mu by uzwal prezerwatywy. Wydawalo mi sie, ze gdy sama
bede nosic prezerwatywy bedzie to wygladalo jakbym bez przerwy
myslala o seksie, a naklaniajac go, by ich uzywal oznaczaloby, ze
jestm latwa, albo mam bogate doswiadczenie ” .
Dlatego
wiekszosc kobiet, jesli nie moze szybko zalegalizowac zwiazku,
decyduje sie na aborcje. Strach przed stygmatyzacja, rowniez
narodzonego pozniej dziecka, jest zbyt duzy. Oczywiscie role graja
tez wzgledy praktyczne-finansowy ciezar wychowania dziecka dla
samotnej kobiety albo nawet pary mlodych ludzi jest na ogol zbyt
duzy. Nie wiem jak w Korei, ale w Japonii nie ma nawet akademikow dla
malzenstw z dziecmi, co dopiero dla samotnych matek. W ogole, Azjaci
z Dalekiego Wschodu sa bardzo down to earth, gdy chodzi o
zapewnienie stabilnosci ekonomicznej rodzinie. Pamietam swoje
zdziwienie, gdy nagle uswiadomilem sobie, ze wielu z moich japonskich
znajomuyh ma dzieci w odstepie czteroloetnim, by w przyszlosci nie
nakladaly sie wydatki na uniwersytet.
Co
ciekawe i wbrew panujacej (lansowanej?) opinii, wiekszosc aborcji ma
miejsce w malzenstwach. Kobiety albo nie chca wiecej dzieci, albo
decyduja sie na zabieg z powodow finasowych. Tak czy inaczej ciaza
jest niezamierzona. Trudno o jakies uogolnienia, jedna z mezatek
mowi np. ze zaszla w ciaze, bo maz nie lubi prezerwatyw, stosowali
wiec metody naturalne. Pigulki antykoncepcyjne, choc dozwolone, sa
rzadkoscia w Korei. Byc moze jest jak w Japonii, gdzie przez 30 lat
ministerstwu zdrowia udalo sie blokowac rynek farmaceutyczny przed
wprowadzeniem pigulek: mowiono o ich szkodliwosci dla kobiet, albo,
ze doprowadzi to do rozwiazlosci i upadku obyczajow kobiet, w istocie
chodzilo chyba o to, ze lobby medyczne chcialo utrzymac lukratywny
przemysl aborcyjny. Pamietam tytul w gazecie kilka lat temu: “Aborcja
wciaz srodkiem antykoncepcyjnym numer jeden w Japonii”. Dzis, choc
dostepne, pigulki antykoncepcyjne sa rzadkie w uzyciu-awersja
obyczajowo-medyczna jest ciagle obecna.
Jest
jeszcze cos, co zwraca uwage w wypowiedziach bohaterek ksiazki:
jezyk, inny niz na Zachodzie, jakim mowia o aborcji. Zgodne jest
dojmujace poczucie zabicia wlasnego dziecka, odrebnego zycia wewnatrz
siebie. Oczywiscie, we Francji czy w Szwecji, nie brakuje
przeciwnikow aborcji, majacych identyczne motywacje. Tym nie mniej
czesciej mowi sie tam o zarodku ludzkim, czyms co jeszcze nie jest
czlowiekiem. W wypowiedziach Koreanek tego rozroznienia nie ma. Ich
glosy nie zostaly chyba dobrane tendenycjnie-ksiazke wydala
organizacja kobieca chcac zwrocic uwage na problem aborcji. Rodzi to
pytanie, czy i do jakiego stopnia, jezyk wplywa na poczucie
moralnosci.
Ponizszy
cytat, 40-letniej nauczycielki z Korei, mowiacej ze nigdy nie zapomni
o tym co zrobila, jest reprezenatywny: “Zyje z poczuciem winy, ze
zabilam wlasne dziecko. Gdy tylko cos zlego mi sie przytrafi-poczucie
winy wraca. Czuje sie, jakby spotykala mnie kara za to co zrobilam”.
Nie wiem, czy ma to podloze religijne. W Korei jest co prawda 30
procent chrzescijan, ale w Japonii juz prawie w ogole ich nie ma. Czy
nie jest wiec to bardziej naturalne, pierwotne skojarzenie, ze
aborcja oznacza jednak zabicie ludzkiego zycia? Nie znam szczegolow
historycznych, ale jesli tak, to w odniesieniu do Zachodu, bylby to
ciekawy aspekt akulturacji i w pewnym sensie postwienia na glowie
tradycyjnego rozroznienia miedzy Wschodem i Zachodem: przeciez to
ludzie Wschodu mieli zyc w kulturze wstydu, a na Zachodzie w kulturze
winy. Doznania Koreanek, zmagajacych sie samotnie z wlasny sumieniem,
zdaja sie temu przeczyc.
Oczywiscie,
nawet na Dalekim Wschodzie problem nie jest tak jednoznaczny. Aborcja
w Japonii nie jest karana, matka moze po aborcji chodzic z poczuciem
winy, ale istnieje chyba jakies powszechne zrozumienie, ze sytuacja
jest inna, niz gdyby chodzilo o smierc nawet dopiero co narodzonego
dziecka.