Z
lekkim opoznieniem obejrzalem budzacy tyle kontrowersji film “"Unsere
Mütter, unsere Väter"”, a scislej tylko jego trzecia
czesc, byc moze wydzwiek calosci jest inny.
Trick
tego obrazu polega na tym, ze literalnie historia w nim opowiedziana
moze byc prawdziwa, sadzac po zakonczeniu -istotnie oparta jest ona
na losach piatki prawdziwych osob.
Tylko
ze, wydaje mi sie, u kazdego swiadomego widza, ktory ma jakas
elementarna wiedze hisoryczna, ogladajac taka historie rodzic sie
musi poczucie dyskomfortu, odruchowej niezgody, swiadomosci bycia
wciaganym w nie calkiem czysta gre, w ktorej zdarzenia
poszczegolnych bohaterow, ich (prawdziwe) emocje, moga sluzyc relatywizacji,
rozmiekczeniu wielkiej zbrodni, ktora miala miejsce. Tej zbrodni, w
sposob planowy, dokonali Niemcy.
Przygladajac sie zdarzeniom jednostek czy malych zbiorowosci, w dowolnym
miejscu na ziemi i momencie historycznym zawsze napotkamy
te same emocje i zachowania, bedzie tam milosc i nienawisc, zazdrosc,
klamstwo, zdrada, odwaga, tchorzostwo, moralne rozterki... Mozna taka
historie opowiedziec nie tylko o piatce mlodych, sympatycznych osob,
ale tez, jestem pewnien, umieszczajac ja gdzies na gornych pietrach
dowodzenia niemieckiej armii. Widzowi, zwlaszcza gdy dzielo jest
zrecznie zrobione, latwo bedzie sie z bohaterami "po ludzku" utozsamic, moze
nawet wzruszyc. Tylko jedna i druga opowiesc nie sa rownowazne.
Jasne, dla wiedzy hisotrycznej, pelni obrazu -takie historie rowniez
powinny byc opowiedziane, podobnie jak losy wypedzonych Niemcow, czy
bombardowanie Drezna. Ale wielka, bezprecedensowa, zbrodnia Hitlera,
popieranego przez wiekszosc spoleczenstwa Niemiec, zawsze jest
pierwsza. I nie jest tak, ze poniewaz zbrodnia ta zostala juz
dokladnie opisana, to teraz jest czas, by pokazac druga strone. Tamto
zawsze i nierozlacznie musi byc jako pierwsze i to Ono stwarza
kontekst dla dalszych narracji.
O
obrazie Polakow w filmie powiedziano juz wszystko. Pomijam juz
to czy, jak chca niektorzy, pokazano nas tam jako brudnych dzikusow,
czy nawet bestie. Chociaz jedynym “zyciowym” watkiem jest
rozmowa partyzantow o kapuscie kiszonej czy bigosie... Problemem jest oczywiscie
antysemityzm. W gruncie rzeczy jedyna lekcje z jasnym przekazem,
jaka widz dostaje o Polakach, jest to, ze byli antysemitami.
Wszyscy. Jest watek z wagonem zydowskich wiezniow, ktorym Polacy nie
chca pomoc. Na mnie jednak wieksze wrazenie zrobila historia
polskiego dowodcy partyzantki, ktory oddala czlowieka z oddzialu
(Niemca!) tylko dlatego, ze dowiaduje sie o jego zydowskim
pochodzniu, dajac mu przy tym pistolet na droge. To jest bardzo
wymowne: on lubi, nawet szanuje tego czlowieka, jednak fakt
pochodzenia przesadza wszystko. To antysemityzm w najczystszej
postaci, prawda? Nie, oparty na falszywych badaniach naukowych,
wzgledach ekonomicznych, czy Bog wie jakich. To jest obrazowe
przedstawienie formuly, ze “Polak wysysa antysemityzm z mlekiem
matki”. Z tamtego "niemieckiego" antysemityzmu mozna sie pewnie wyleczyc,
a z tego? Spojrzmy na ta historie odnoszac ja do wspoleczesnosci. Czy
dla przecietnego Niemca nie nasuwa sie i taka interperetacja, ze
owszem narobilismy wtedy wiele zlych rzeczy, ale teraz
jestesmy juz inni, nowoczesni, kochamy ludzkosc, w przeciwienstwie
do tamtych za wschodnia granica?