Ostatnio
znow wysyp (zlych) wiadomosci z Fukushimy. Wlasciwie to juz norma,
jednak oprocz waskiego grona zainteresowanych-na swiecie nikt o tym nic
nie wie. Tym razem bedzie moze troche inaczej, bo w stol uderzyli
eksperci zagraniczni.
Otoz
Tepco (operator elektrowni), pierwszy raz oficjalnie przyznalo, ze z
elektrowni w Fukushimie wycieka do oceanu skazona woda. Wiele osob od
dawna to podejrzewalo, jednak Tepco nigdy nie potwierdzilo
informacji. Teraz mowi zas, ze “nie chcialo niepokoic spolecznestwa
”, dopoki nie bedzie calkowitej pewnosci. Biorac pod uwage dluga
historie matactw tej firmy (jeszcze przed katastrofa), pewnie malo
kto wierzy w te tlumaczenia, ludzie mysla raczej, ze dluzej nie dalo
sie tego ukrywac. Wystarczy poczytac komentarze intrnautow.
Przyznaje
jednak, ze ja nieco zaskoczony jestem. Zdanie o Tepco mam oczywiscie
wyrobione od dawna, ale fakt, ze byla katastrofa, ze jest sie bacznie
obserwowanym, powinno wzbudzic jakas refleksje. Nie dlatego, ze
dyrekcja firmy przeszla moralne katharsis i postanowila zachowywac
sie odtad rzetelnie. Nie-po prostu dlatego, ze latwiej byc teraz
zlapanym za reke. Byc moze jednak te dwa i pol roku od katastrofy
wystarcza, by sprawy zaczely powracac do status quo ante, tym
bardziej, ze u wladzy znow jest LDP, partia mocno osadzona w
establishmencie polityczno-biznesowym.
Dale
Klein, byly szef NRC (amerykanski regulator) powiedzial w Tokio:
“Wydaje sie, ze (Tepco) nie informuje Japonczykow (o tym co dzieje
sie w elektrowni). Wasze (Tepco) zachowanie wskazuje, ze nie macie
pojecia o tym, co robicie...nie macie planu, i nie robicie
wszystkiego co w waszej mocy, by chronic srodowisko i ludzi”. I
jeszcze “..jestesmy sfrustrowani waszym zachowaniem, odnosnie
informacji o skazonej wodzie...”.
Czyli
Tepco, ktore jest emblematycznym przykladem organizacji z samego
jadra japonskiego establishmentu, zachowuje sie tak, jakby w
Fukushimie nic sie ie stalo. A przeciez te male kamyczki: pojedyncze
oszustwa, przemilczenia, korupcja-one w sumie skladaja sie na istote
problemu, ktory stoi za katastrofa 3.11.
Ch.Hobson
z UN University, mowi ze w obliczu tych i szeregu innych zaniedban,
panstwo powinno
przejac bezposrednia kontrole nad Fukushima. Po prostu usunac
calkowicie Tepco z terenu zniszczonej elektrowni. No tak, ale kto sie
wtedy sprzataniem tego miejsca zajmie? Pewnie ludzie z innych firm
energetycznych, ktore i tak sa z Tepco powiazane. Przypomnijmy, ze
firma ta od ponad roku jest de facto znacjonalizowana i panstwo mialo
dosc czasu by dokonac tam bardziej radyklanych reform.
Mnie
jednak cala ta historia prowadzi do jeszcze innej konkluzji. Nie chce
tu zdradzac tresci ksiazki, ktora powinna ukazac sie za niecale dwa
miesiace, ale zarowno w debacie, ktora sie po Fukushimie w Japonii
toczyla, jak i w samym raporcie parlamentarnym poswieconemu
katastrofie-duzo mowi sie o kulturowym podlozu tragedii: wlasnie o
tej niecheci do informowania o zlych rzeczach, o lojalnosci wobec
organizacji kosztem prawdy, a nawet bezpieczenstwa. Osobiscie,
ostrozny jestem wobec takich jednowymiarowych interpretacji, ale gdy
"again and again" podobne hisotrie wychodza na swiatlo dzienne, to kaza
one przyjrzec sie tym argumentom na nowo.