Znowu
pojawil sie artykulik o kondycji seksualnej Japonczykow.
Tym
razem komentarzy nie ma tak duzo, zazwyczaj jest ich kilkaset, moze
dlatego wlasnie, ze temat jest dosc czesto odgrzewany. Wnioski z
badan zgodne z oczekiwaniami: Japonczycy kochaja sie rzadko, lokujac
sie na dnie swiatowych rankingow, slabo jest tez z satysfakcja z
zycia intymnego (to juz inne badania), okazuje sie tez, ze wiek
inicjacji jest w Japonii relatywnie pozny.
Warto
poczytac komentarze wlasnie pod takim artykulem jak w Japan Today, bo
wiekszosc piszacych to cudzoziemcy, w tym wypadku glownie mezczyzni
(Anglosasi) bedacych w relacjach z Japonkami. Opinie sa na ogol
krytyczne.
Temat
jest zbyt obszerny na notke internetowa, tutaj kilka pobieznych uwag
kogos, kto hm.. wiele lat w Japonii spedzil.
Mezczyzni
zala sie, ze zycie seksualne- jesli w ogole satysfakcjonujace- jest
tylko do momentu, gdy kobieta urodzi pierwsze dziecko. Potem wszystko
sie zmienia. Zona staje sie matka nie tylko dla potomka, ale i dla
meza, do ktorego zwraca sie juz zwykle papa. To odbija sie na
zyciu intymnym, bo trudno wobec kogos, kto traktuje cie po
matyczynemu, skrzesac nawet raz na jakis czas pozadanie i vice versa.
Poza tym, po urodzeniu, dziecko bardzo dlugo spi w lozu malzenskim,
czy wrecz tylko z matka, dla papy moze zabraknac miejsca-z
wiadomymi konsekwencjami. (Notabene to znany chinski pisarz Lu Xun
powiedzial, ze kobieta wobec mezczyzny wystepuje tylko w dwoch
relacjach: jako corka lub jako matka. ).
Wynikaloby
z tego, ze w Japonii seks malzenski sluzy glownie prokreacji,
czyli-dodajmy- zgodnie z tradycja, w ktorej mezczyzni spelnien
mesko-damskich szukali zwykle w otoczeniu gejsz lub nizszych ranga
profesjonalistek. Dzis, wbrew stereotypom, jest jednak troche
inaczej, do zdrady przyznaje sie w zaleznosci od regionu (!) kraju
miedzy 15 a 25% ankietowanych. Poza tym, ostroznie z
generalizowaniem- w mediach, w listach do gazet, nie brakuje zon,
skarzacych sie na brak zainteresowania za strony mezow. Najczestszym
wytlumaczeniem jest pracocholizm Japonczykow, z ktorych firma wysysa
cala energie.
Warto
zwrocic jednak uwage na druga strone medalu. W tych milosnych
rankingach, nie tylko Japonczycy, ale i pozostali Azjaci (Tajwan,
Korea itd) wypadaja kiepsko. Podzial biegnie wiec moze wzdluz granic
cywilizacji.
Czy
nie jest troche tak, ze to nasza, zachodnia cywilizacja opetana
jest seksualnoscia i ze moze Azjaci trakutja ja bardziej naturalnie?
Czy przypadkiem nie dlatego, ze seks na Zachodzie byl kiedys
nieczysty i kojarzony z grzechem, nastapilo odbicie w druga strone? Teraz stawiany jest na piedestale, kreuje sie sytuacje spoleczna, w
ktorej nie tylko udane, ale wrecz pelne rozkoszy zycie seksualne, za
kazdym razem, z obu stron, staje sie wrecz obowiazkiem. Rzeczywistosc
jest chyba czesto inna, a presja powoduje, ze nielatwo sie do tego
przyznac.
Pamietam
lekture Milosza “Widzenia znad Zatoki San Francisco”, pisana w
latach 60-tych w Kalifornii-okres wyzwolenia seksualneogo. Zwroca on
na te problemy uwage, na epatowanie zewszad seksem: tysiace poradnikow pisanych nie rzadko przez szarlatanow, programow telewizyjnych... W spoleczenstwie prowadzi to
do hipokryzji i stresu.
Dlatego,
wydaje mi sie, warto czasem ostrozniej podchodzic do roznch ankiet prowadzonych w roznych krajach i na roznych kontynentach. Nie twierdze, ze Japonczycy nie
maja problemow z zyciem intymnym, ale rzeczywistosc tu i tam, jest
chyba bardziej skomplikowana.
Jedna
tylko opinie da sie od reki sprostowac. Wsrod komentarzy do takich artykulow jak powyzej, czesto pisze ktos, ze brak seksu jest powodem
niskiej dzietnosci Japonczkow. Okazuje sie jednak, ze w
rankingu Polacy wychodza niemal na atletow seksualnych, a dzieci jest u nas
chyba jeszcze mniej niz w Japonii...