Eric
Lee mowi, ze Chinczycy dali sie zwiesc tylko raz, gdy ulegli
zaczadzeniu marksizmem po 1949 r. z wszystkimi tego-znanymi (choc w
Chianch tez przemilczanymi)-konsekwencjami. Drugi raz juz tacy naiwni
nie byli-nie poddali sie wiec dyktatowi uniwersalnej rcepty na
szczescie, ktora owladnela swiatem cwierc wieku temu, gloszacej ze
ostatecznym spelnieniem dziejow ludzkosci jest kapitalizm i liberalna
demokracja. Lee zestawia obie doktryny (demokracja i komunizm) jako
wielkie uniwersalistyczne projekty wymyslone na Zachodzie i sadzi ze
oba sa bledne. Ludzkosc nie rozwija sie w spospob linearny, a kazdy
kraj ma prawo do swojego modelu. Chiny taki model wybraly i dlatego
odniosly suksces. Jest to model wlasny- nie do powtorzenia gdzie
indziej.
Tu
jego niedawne wystapienie.
Pisalem
niedawno o jego pogladach. Teraz wracam bo sa one jak ta drzazga,
ktora haczy i uwiera. Wspominalem, ze Lee jest jednym z glosnieszych
ostatnio na Zachodzie adwokatow chinskiej drogi. Od innych rozni go
subtelna, ale znaczaca roznica: mowi on wprost, ze Chiny nigdy nie
zaakceptuja demokracji opartej na powszechnych wyborach. Wielu innych
biznesmenow, czy ludzi powiazanych jakos z establishmentem tak
definitwnie drzwi nie zamyka. Demokracja? Moze kiedys w
przyszlosci...
Tezy
Lee brzmia efektownie i sa w duzej mierze oparte na faktach. Setki
milionow Chinczykow wyszlo z biedy, a ludzie patrza z optymizmem w
przyszlosc. Co wiecej, twierdzenie ze tylko w obecnym modelu taki
sukces mogl nastapic-moze byc prawdziwe. Choc nie wiemy oczywiscie
jak potoczylyby sie losy Chin gdyby po 1989 roku staly sie one
demokracja.
Niektore
argumenty Lee mozna od reki kwestionowac.
Czy
model chinski istotnie jest tak unikalny? Sukces gospodarczy jest
faktem, ale czy schody nie zaczna sie dopiero teraz? Chiny sa wciaz
w duzej mierze krajem biednym, latwo popierac rzad, gdy gospodarka
rosnie 8-10 procent rocznie. Co bedzie, gdy nadejdzie spowolnienie?
Itd. itd.
Tym
razem jednak interesuje mnie troche co innego. Jaka jest rola swobody
wypowiedzi, wolnych wyborow- znanych nam wszystkich atrybutow
demokracji? Czy sa to wartosci same w sobie, czy nie? Sa uniwersalnym
przedmiotem emancypacji, aspiracji, czy nie sa?
Wezmy
przyklad Korei Polnocnej. Jesli obralaby chinska droge rowoju- bez
demokracji i odniosla sukces i gdyby na polwyspie koreanskim
zaistnialy dwa panstwa rownie zamozne, ale jedno byloby
demokratyczne, a drugie nie, to...w ktorym byloby lepiej zyc? Dla
mnie odpowiedz jest oczywista. A co by powiedzial Lee? Czy moze
byloby jednak i tak, ze w tej sytuacji (problem staje sie akademicki,
bo dwoch identycznych okolicznosci nie ma), ktos jednak przeniesie
sie na Polnoc? Biznesmieni lubiacy porzadek i mozliwosc forsowania
projetkow bez ogladania sie na opinie publiczna? Zwykli ludzie,
ktorych drazni obecna infantylnie-medialna demokracja?
Tylko
dlaczego w takim razie wiekszosc chinskich milarderow ma podwojne
obywatelstwo, chinskie z amerykanskim, kandayjskim, czy
australijskim? Jakos (na (razie) nie slychac, by zachodni miliarderzy
marzyli o emeigracji do pulsujacych pozytywna energia Chin.
Lee
na potwierdzenie swoich tez, wspominal kiedys tez o Japonii-moze
Japonczycy maja i wybory, ale popatrzcie: w istocie rzadzi tam
ciagle jedna partia, Japonia jest quasi demokracja. Podobne opinie
slychac czesto i od innych Chinczykow. Moja odpowiedz: Japonie znam
dobrze, Chiny niezle i przy wszystkich zastrzezenach do japonskiej
polityki (rzady biurokracji, korupcja, marionetkowi politycy) i mimo,
ze pod wzgledem zamoznosci chinskie metropolie upodabniaja sie do
japonskich: roznica jest radyklana. Wolnosc, nawet jesli
nieuchwytna, po prostu jest. To sie czuje. W Japonii powiedziec
mozna wszystko (moze za wyjatkiem krytyki cesarza;), politycy sa
chlostani w mediach, prasa publikuje ciagle wskazniki popracia (dla
Lee to choroba demokracji), internet jest nieskrepowany. W Chinach
tego nie ma albo jest bardzo ograniczone.
Znane
sa co prawda w historii przypadki zeslizniecia sie demokracji w
dyktature, ale kazdy kto choc troche zna kraje Dalekiego Wschodu
(Japonia, Korea Poludniowa Tajwan) wie jak wielka strata (dzis nie do
pomyslenia) bylaby utrata demokracji dla ludzi tam mieszkajacych.
Ps.
Dla jasnosci: lubie Chiny, lubie tam jezdzic, wiele rzeczy podziwiam,
tylko ze potem znajduje w prasie np. takie rzeczy:
The
president has even appeared to go out of his way to defend Mao’s
legacy, despite periods of famine and political terror.
[...]
The president’s remarks on Mao coincided with the release of a
directive from the General Office of the Central Committee banning
university discussion of seven topics: press freedom, judicial
independence, universal values, citizens’ rights, civil society,
cronyism and the party’s historical mistakes. The topics are among
those most closely associated with political reform.
China’s
Central Propaganda Department, Ministry of Education, and Central
Communist Youth League made waves yesterday when they released a
jointly developed a list of 100 books and a list of 100 movies,
documentaries, and television shows that they plan to promote heavily
among China’s youth. […]
[...]The
first three books listed were Stories of Marx, China Has a Mao
Zedong, and Zhou Enlai: the Early Years. Much like the language of
the announcement itself, the list is heavy with Communist ideology
and nationalism.